czwartek, 27 grudnia 2012

Coś innego.

T.I. – Twoje imię
Jacob – imię chłopaka, ale oczywiście możesz je ‘podmienić’ imieniem Twojego wybranka  <pisząc to  do głowy wpadł mi akurat Jacob >


Siedzę. Sama, jak  zwykle. Z kubkiem herbaty w ręce i słuchawkami na uszach. Ciągle myślałam o Jacobie. Tak jest każdego wieczoru odkąd tu trafiłam. Mówiąc ‘tu’ mam na myśli dom dziecka. To już miesiąc odkąd nie ma rodziców. Nie rozumiem po co tu trafiłam . Mam już przecież prawie 17 lat. A oni traktują mnie jak jakieś dziecko , które nie umie zająć się sobą.  Z chęcią zamieszkałabym w naszym domu i radziła sobie sama. Ale nie mogę. Nie mam tu żadnej rodziny. To ich wytłumaczenia na wszystko. Jedynym plusem jest to, że mieszkam sama w tym durnym pokoju.  Po pewnym czasie ktoś zapukał do drzwi. Krzyknęłam ‘proszę’ i wyjęłam jedną słuchawkę z ucha. Do pokoju weszła moja ‘opiekunka’ pani Grażyna.
- T.I. masz gościa.
-Ja? Przecież nikt nie wie , że tu jestem.
-Chyba jednak ktoś wie. Wpuścić go do ciebie?
-Tak. Niech pani wpuści.
Zdziwiłam się . Nie miałam pojęcia kto to mógł być. Przecież nikt nie wiedział o tym wszystkim co się stało.  Moje rozmyślania, po kilku minutach przerwał ktoś z drugiej strony drzwi. Cicho rzekłam ‘otwarte’ . Nadal siedziałam na łóżku. Powoli obróciłam się w stronę drzwi. Nie wierzyłam własnym oczom. Przecież to nie możliwe. Skąd on wiedział , że tu jestem.
- T.I. nie wiedziałem co się stało. Przez cały czas cię szukałem. Byłbym tu już wcześniej gdybym tylko wiedział. Przychodziłem tu przez ostatni tydzień ale nikt nie chciał mnie wpuścić. W końcu udało mi się ich przekonać. Tak się cieszę, że cię widzę!
Bez słowa podeszłam i się do niego przytuliłam. Zaczęłam płakać, łzy same leciały mi z oczu.
- Hej, mała. Nie płacz, już wszystko będzie dobrze. – szeptał nadal trzymając mnie w objęciach i kołysząc
-Jak mnie tu znalazłeś?
-Szukałem cię wszędzie. Aż w końcu poszedłem na policję. Tam mi wszystko powiedzieli. Nie powinni,  a jednak to zrobili. Gdybym tylko wiedział poszedłbym tam szybciej.
-Nie gadaj już tyle.
-Dobrze.
Usiedliśmy na łóżku.  Nadal siedziałam wtulona w jego ramię. Jeszcze miesiąc temu byłam najszczęśliwszą dziewczyną na Ziemi. A teraz?  Jestem jedną z ostatnich w tej kategorii. Miałam wszystko. Najlepszą rodzinę, kochanego chłopaka, a nawet ulubionego pieska. Wszystko zniknęło. W ciągu kilku minut. Za sprawą jakiejś durnej ciężarówki.  Zostałam tylko ja.
-O czym tak myślisz , słońce?
-O wszystkim. O tym , że całe moje życie rozwaliło się w ciągu kilku sekund.
-Wiem ,że jest ci ciężko, ale nie zamartwiaj się już tym. Teraz będzie tylko lepiej. Wyciągnę cię stąd.
-Jak zamierzasz to zrobić?
-Normalnie, ale wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Dobra ja chyba będę szedł bo jesteś zmęczona.
-Nie, proszę zostań jeszcze chwilkę.
-Zostanę ile tylko będziesz chciała.
-Co na to twoi rodzice?
-Wiedzą gdzie jestem. Zresztą, wyślę im sms’a i po sprawie. Już.
-Co robiłeś przez cały ten czas?
-Głównie szukałem ciebie. A poza tym to kazali mi chodzić do szkoły. Chyba nic więcej. Ej, ty zasypiasz na siedząco , idź spać.
-Nie. Nie chcę spać. Bo to, że ty tu jesteś jest na pewno snem . A ja nie chcę się budzić z takiego snu.
-To żaden sen. Spokojnie możesz iść spać.
Położyłam się na jego kolanach i próbowałam zasnąć. Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się tak dobrze. Po kilku chwilach ktoś otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Niepewnie otworzyłam oczy i zaczęłam się podnosić. W drzwiach stała pani Grażyna i widać było , że jest zdenerwowana.
-T.I. wiesz , że jest już po 23? To nie jest pora odwiedzin! Proszę wyjść.
-Pani Grażynko , jeszcze pięć minut. Proszę.
-Naprawdę . Tylko pięć minut i mnie nie ma.
-Niech wam będzie .
Wyszła a ja wróciłam do poprzedniej pozycji . Jacob głaskał mnie po włosach . Czułam się przy nim  bezpieczna. Niestety ‘nasze’ pięć minut dobiegło końca i musiał iść do domu. Na pożegnanie przytuliliśmy się i wyszedł. Poszłam do łazienki i umyłam zęby. Po chwili wróciłam do pokoju, wskoczyłam na łóżko i przykryłam się kołdrą. Próbowałam zasnąć. Po chwili usłyszałam pukanie w okno. Niechętnie się podniosłam i skierowałam w stronę hałasu. Gdy byłam już blisko zauważyłam , że za oknem znajduje się Jacob. Otworzyłam je, a on wszedł do środka.
- Czemu ty tu jesteś? – zapytałam zdezorientowana
-No bo wróciłem i wszedłem po drzewie.
-Przecież mogłeś spaść!
-Trudno. Ty jesteś ważniejsza.
-Nie kłam
-Nie kłamię , a teraz wskakuj pod kołdrę  bo jest ci zimno.
-To chodź do mnie.  Będzie mi cieplej.
-Okej.
-Co jak pani Grażyna cię zobaczy ? Przecież cię wywaliła.
-A wchodzi tu w nocy?
-Nie.
-No to widzisz. Zniknę o świcie i po kłopocie. Chyba, że chcesz się mnie już teraz pozbyć.
-Nie, zostań. Ale co ze szkołą?
-A co ma być? Wyjdę stąd o 5 , wrócę do domu ,położę się do łóżka , po 7 obudzi mnie budzik,  wygonią mnie do szkoły, a jak tylko wrócę to przyjdę do ciebie.
-Już wszystko sobie zaplanowałeś?
-Tak.
-W takim razie wskakuj tu do mnie bo mi zimno.
-Cieplej?
-O wiele.
-To dobrze.
Po chwili zasnęłam wtulona w jego ramię. Gdy się obudziłam nie było go koło mnie . Pewnie już wyszedł. Albo to był tylko sen. Na poduszce znalazłam karteczkę.
‘Musiałem już iść , żeby mnie nie złapali. Przyjdę do ciebie koło 16.
Kocham cię, Jacob’
           Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, uczesałam włosy i się          ubrałam.Była już 9 więc musiałam zejść na śniadanie. Cały dzień wyczekiwałam przyjścia Jacoba . W końcu się doczekałam. Przywitaliśmy się i powiedział , że musimy zejść na dół . Wziął mnie za rękę i zaprowadził do gabinetu dyrektorki. Nie wiedziałam co się dzieje. W środku byli jego rodzice, którzy rozmawiali z panią dyrektor.
-T.I teraz wszystko zależy od ciebie. Jesteś już w takim wieku , że sama możesz zdecydować.
-Ale o czym zdecydować?
-To Jacob nic ci nie powiedział?
-Nie.
- No więc, rodzice Jacoba chcą cię adoptować. Jeśli chcesz możesz już dzisiaj wrócić z nimi do domu. Jeśli nie chcesz zostaniesz nadal tutaj. A więc jaka jest twoja decyzja ? Czy chcesz to przemyśleć ?
-Państwo naprawdę chcieliby mnie przygarnąć? – zapytałam
-Nie mów przygarnąć, bo przygarnia się zwierzęta. My chcielibyśmy się tobą zaopiekować. Wiemy co się stało i chcemy ci pomóc. Tylko ty musisz zdecydować czy chcesz z nami zamieszkać.
-Ja mam zdecydować? Przecież to najlepsze co mnie mogło w tej chwili spotkać . Ale to pewnie sprawa Jacoba, tak?
-Tak to on nam o wszystkim powiedział.
-Dziękuję! Naprawdę bardzo dziękuję . Nie wiem co mam powiedzieć.
-Nic nie musisz mówić . Witaj w rodzinie kochanie.
Przytuliłam ich wszystkich i razem z Jacobem poszłam spakować moje rzeczy. Pożegnałam  się z moimi tutejszymi koleżankami i wyszliśmy. Od tej pory jestem bardzo szczęśliwa. 

Hej, hej.
Dodaję coś takiego , gdyż naszła mnie wena.
Wcześniej dodawałam je na innego bloga, ale postanowiłam go usunąć.
W komentarzach napiszcie czy chcecie , aby takie opowiadania czasem się pojawiały.
Przy ostatnim poście zapomniałam , że miałam to zrobić.
Dziękuję za wszystkie życzenia świąteczne, które od Was otrzymałam.
See you ;*

6 komentarzy:

  1. Awww, jaaakie urocze! ♥
    Podoba mi się, nawet bardzo!
    Nie mam nic przeciwko, żebyś częściej dodawała "coś innego"! :3
    Pozdrawiam cieplutko! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne :3 bardzo mi się podoba :3
    Jestem "za". Dodaj więcej takich :)

    Kochana nominowałam Cię do Liebster Award! :)
    Wpadnij, więcej informacji znajdziesz u mnie! :*

    http://viva-la-vida-sin-fronteras.blogspot.com/p/liebster.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Możesz dodawać ;) świetne jest ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie się czyta !!! ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne :3 pisz dalej ;-)

    OdpowiedzUsuń